Ukazało się już uzasadnienie do interesującego wyroku Sądu Rejonowego dla Łodzi-Śródmieścia z 27 września 2016 r. (XVIII C 4360/15). O wyroku pisałem już wcześniej: Klauzula dowolnej zmiany oprocentowania prowadzi do nieważności umowy
Sąd uznał, że klauzula dowolnej zmiany oprocentowania kredytu sformułowana przez mBank jest nieważna, gdyż nie wiadomo w jakich okolicznościach i w jaki sposób miałaby następować zmiana oprocentowania.
A skoro umowa przewidywała zmienność oprocentowania, to nieważność tego postanowienia musi prowadzić do nieważności całej umowy.
Jest to rozstrzygnięcie słuszne, acz idące na przekór kontrowersyjnemu orzeczeniu SN z 14 maja 2015 r.
Jak to ujął skromnie Sąd: “Powściągliwość wobec odnoszenia się do rozstrzygnięć SN powinna kończyć się jednak tam, gdzie dany sąd musi się wytłumaczyć z własnej decyzji.”
Innymi słowy, Sąd poczuł, że nie jest w stanie wytłumaczyć decyzji podjętej zgodnie ze stanowiskiem SN – i słusznie, gdyż to stanowisko jest nie do obrony, o czym pisałem już wielokrotnie, np. tutaj: Glosa do wyroku SN z 14.05.2015 r. (II CSK 768/14).
Należy docenić rzetelność i odwagę Sądu w Łodzi – argumentacji prawniczej nie można niczego zarzucić.
Bardzo jestem ciekaw jakie będzie orzeczenie sądu odwoławczego w tej kwestii.
Warto od razu przytoczyć też uzasadnienie prawomocnego wyroku z 28 września 2016 r. Sądu Okręgowego w Warszawie w analogicznej sprawie klauzuli zmiany oprocentowania stosowanej przez mBank (XXVII Ca 678/16).
W tym orzeczeniu Sąd Okręgowy również odrzucił rozumowanie SN – a postanowienie o dowolnej zmianie oprocentowania uznał za bezskuteczne. O nieważności umowy zaś nie stwierdził, gdyż takiego żądania nie formułował powód – a sąd orzeka w granicach żądania. Zasada, w której to żądanie konsumenta przesądza o tym, czy umowa jest nieważna czy też obowiązuje w części jest na pewno kontrowersyjna, ale można dla niej znaleźć pewne podstawy normatywne, zwłaszcza w przepisie art. 385(1) par. 2 kc., który nakazuje wykonywanie umowy dalej, bez stosowania bezskutecznych postanowień.
Orzeczenie jest faktycznie b. dobre. Argumentacja prosta i czytelna. Trudna do odrzucenia.
Ale z dwoma rzeczami (które w przypadku tego konkretnego rozstrzygnięcie nie mają znaczenia) trudno się zgodzić:
1) Na stronie 6. Sąd sugeruje, że korzystanie z klauzuli walutowej (3581.2 kc) świadczy o zobowiązaniu w walucie obcej. Nie jest to oczywiście prawda. Klauzula zmienia wysokość zobowiązania, a nie walutę.
2) Niezrozumienie C-312/14. W tym przypadku TSUE odnosił się do warunków węgierskich, gdzie nie obowiązywała zasad walutowości, czyli można było wyrażać zobowiązania w walutach. Natomiast narzucano konieczność wykonania umowy w walucie lokalnej. A skoro tak, to kredyty węgierskie były, zgodnie z ich KC, kredytami walutowymi. A skoro tak – to nie było już miejsca na Swapy – bo nie da się zamienić franków na franki.
I orzeczenie TSUE to bardzo jasno mówi:
Punkt 18:
Artykuł 231 kodeksu cywilnego, w wersji mającej zastosowanie do okoliczności w postępowaniu głównym, stanowi:
„1. Jeżeli umowa nie stanowi inaczej, dług wyrażony w pieniądzu powinien być płacony w obowiązującej prawnie walucie w miejscu wykonania zobowiązania.
2. Dług wyrażony w innej walucie lub w złocie jest przeliczany według kursu wymiany obowiązującego w miejscu i w dniu dokonania zapłaty”.
Punkt 24:
Sąd ten stwierdza ponadto, że w wyroku nr 6/2013 PJE, wydanym w ramach ujednolicenia wykładni przepisów prawa cywilnego, Kúria (sąd najwyższy) uznała, iż kredyty denominowane w walucie obcej należy uważać za „kredyty walutowe” w rozumieniu § 231 kodeksu cywilnego. Zdaniem tego ostatniego sądu umowy takie rodzą wierzytelność wyrażoną w walucie obcej.
Ale w odróżnieniu od Węgier, w Polsce kredyty takie, to złotowe (wierzytelność w złotówkach), które korzystają z instytucji waloryzacji – art. 358(1).par2. I o ile na Węgrzech swap (CIRS) nie ma sensu prawnego, o tyle w Polsce zobowiązanie jest w walucie lokalnej, a więc swap (czyli zamiana płatności ze złotych na franki) już może mieć miejsce.
Ale może kiedyś i z tym sobie polskie Sądy poradzą …