Komu nagle potrzebna ustawa frankowa?

By | 23 kwietnia 2023

dr Jacek Czabański

Artykuł w skróconej wersji został opublikowany w “Rzeczpospolitej” z 18 kwietnia 2023 r. pod tytułem “Próba ochrony zysków banków”: https://www.rp.pl/rzecz-o-prawie/art38326671-jacek-czabanski-proba-ochrony-zyskow-bankow

Tak jak kilka lat temu banki bardzo protestowały przeciwko ustawie frankowej, tak teraz nagle stały się jej orędownikiem. Oczywiście chodzi tu wyłącznie o ochronę zysków banków kosztem kredytobiorców. 

W 2015 r. jako ekspert strony kredytobiorców (Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu) brałem udział w spotkaniach w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy celem wypracowania projektu ustawy rozwiązującej problemy z kredytami frankowymi. Ostatecznie przygotowany projekt ustawy (którego byłem współautorem) zakładał, że na wniosek kredytobiorcy kredyt zostanie przeliczony, tak jakby od początku był kredytem w złotych, z wyższym oprocentowaniem, ale bez powiązania z kursem waluty obcej. Ten projekt został odrzucony przez Kancelarię Prezydenta, jako zbyt kosztowny i budzący zastrzeżenia konstytucyjne. Następną propozycję zakładającą przeliczenia według tzw. kursu sprawiedliwego przygotował prof. Witold Modzelewski, a później pojawiały się jeszcze kolejne propozycje – wszystkie odrzucone przez Prezydenta. Ostatecznie skierowany w sierpniu 2016 r. do Sejmu projekt prezydencki ograniczał się tylko do zwrotu kwot nieuczciwie pobranych przez banki przez zawyżanie kursów stosowanych do przeliczeń (druk 811). Jednocześnie posłowie klubu Kukiz’15 zgłosili swój projekt ustawy, oparty na projekcie stowarzyszenia SBB (druk 729). Posłowie KO ponownie zgłosili zaś swój projekt, którego nie byli w stanie uchwalić przed końcem poprzedniej kadencji Sejmu (druk 877). Prace w Sejmie nad zgłoszonymi projektami toczyły się niemrawo, eksperci zgłaszali liczne wątpliwości konstytucyjne, a kiedy prace przyspieszyły na początku 2019 r. banki zaczęły mocno protestować. W lutym 2019 r. ZBP zaapelował do parlamentu “o porzucenie prac nad ustawą” i argumentował, że “ustawa będzie stanowiła nieuprawnioną ingerencją we wcześniej zawarte umowy i spowoduje zagrożenie dla bezpieczeństwa oszczędności obywateli zgromadzonych w polskich bankach”. Równocześnie odezwali się ambasadorowie Hiszpanii, Portugalii, Niemiec i Austrii  podkreślając, że projekty ustaw mogą łamać zasadę swobody zawierania umów, niedziałania prawa wstecz oraz proporcjonalności. Ambasadorowie zagrozili, że jeśli przez utworzenie funduszu wspomagającego przekształcenie kredytów na złotowe pochodzący z ich państw właściciele banków poniosą wymierne straty, to będą domagali się odszkodowań od Polski i złożą w tej sprawie pozwy przed sądami międzynarodowymi. Ostatecznie Sejm kadencji 2015-2019 nie uchwalił żadnej ustawy rozwiązującej problemy kredytobiorców: nie dlatego, że taka ustawa nie była potrzebna, a wyłącznie dlatego, że bardzo mocno protestowały banki, którym ulegli rządzący politycy, bojąc się procesów o odszkodowania. Jak jeszcze w lutym 2017 r. powiedział  Jarosław Kaczyński: “ kredytobiorcy powinni wziąć sprawy we własne ręce i walczyć w sądach (…).Rząd nie może podejmować działań, które zachwieją systemem bankowym, bo to odbije się na wszystkich obywatelach (…) Natomiast w procesach można uzyskać różnego rodzaju rekompensaty. To będzie rozłożone w czasie. I z różnych względów będzie nieporównanie łatwiejsze także dla międzynarodowego świata finansowego. Z tym też musimy się liczyć. Taki dzisiaj jest świat, nic na to nie poradzimy”.

Nie mogąc doczekać się rozwiązania ustawowego kredytobiorcy rzeczywiście ruszyli do sądów. Liczba spraw przeciwko bankom zaczęła rosnąć lawinowo: w 2018 r. wpłynęło ok. 4 tys. spraw, w 2019 r. – ok. 7 tys., w 2020 r. – – 30 tys., w 2021  r. – 60 tys. i kolejne tyle w 2022 r. Jednocześnie polskie sądy pod wpływem prawa europejskiego i kolejnych wyroków TSUE zmieniły nastawienie i dostrzegły poważne wady prawne sporządzanych przez banki umów kredytu, w uproszczeniu sprowadzające się do braku rzetelnej informacji o ryzyku oraz swobody banku w określeniu tego ile ma płacić kredytobiorca. Efektem tych wad okazała się ostatecznie nieważność umów i obowiązek wzajemnego zwrotu świadczeń. Nie sposób jednak twierdzić, że banki powinny być tym zaskoczone. Już na początku lat 90-tych, Sąd Najwyższy kilka razy wskazywał, że bank nie może jednostronnie wyznaczać wysokości zobowiązania kredytobiorcy, choć wówczas chodziło o wysokość oprocentowania, a nie wysokość kursów. W 1993 r. w ówczesnej EWG przyjęto dyrektywę o ochronie konsumentów przed postanowieniami nieuczciwymi, której przepisy wprowadzono do polskiego porządku prawnego w ramach przygotowań do akcesji już w roku 2000, a jako jedno z typowych postanowień nieuczciwych wskazano możliwość kształtowania wysokości ceny przez przedsiębiorcę już po zawarciu umowy. Banki zatrudniające setki prawników musiały więc wiedzieć, że to co proponują jest niedopuszczalne: zwłaszcza że już wcześniej w kilku innych państwach tego typu konstrukcja kredytów doprowadziła do katastrofy dla kredytobiorców, a polski nadzór bankowy już w 2002 r. ostrzegał przed takimi produktami. Niestety Komisja Nadzoru Bankowego (na której czele stał Leszek Balcerowicz, ówczesny szef NBP) zignorowała wówczas to zagrożenie; co więcej, podwyższanie przez RPP stóp procentowych dla złotego w okresie 2006 – 2008 spowodowało, że jeszcze więcej kredytobiorców dało się skusić na pozornie tańszy, bo niżej oprocentowany, kredyt frankowy – co w dalszej kolejności doprowadziło do bańki na rynku nieruchomości. Nieudolność nadzoru finansowego, będąca zresztą stałym elementem rzeczywistości społecznej III RP, nie stanowi jednak usprawiedliwienia dla banków. Ostatecznie sądy uznały postanowienia indeksacyjne za zakazane już w 2010 i 2011 r., kiedy UOKiK wytoczył pierwsze powództwa przeciwko bankom.  

Wtedy powinno zostać przyjęte rozwiązanie systemowe, jednak zamiast tego w 2011 r. przyjęto tzw. ustawę antyspreadową, która dawała klientom możliwość spłaty kredytu za pomocą waluty obcej, a więc bez przymusowych przeliczeń kursami banków – nie trzeba dodawać, że ustawa została uchwalona przy głośnym sprzeciwie banków.

Ten rys historyczny jest konieczny, aby zrozumieć, że banki nie dość, że same stworzyły problem w postaci kredytów frankowych, który zaoferowały polskim kredytobiorcom i to pomimo świadomości, że nigdzie na świecie taki produkt się nie sprawdził i przed którym były ostrzegane przez nadzór, to przez kolejne lata, pomimo licznych wyroków sądowych i inicjatyw ustawodawczych robiły wszystko, aby zachować dla siebie nieuczciwie osiągnięte zyski. 

Teraz zaś kiedy kredytobiorcy zaczęli masowo wygrywać w sądach ustawa frankowa może mieć już tylko jeden cel, to jest ochronę interesów banków. Dlatego właśnie Związek Banków Polskich nagle stał się orędownikiem takiej ustawy, która ograniczy rozmiar wygranej kredytobiorców i nie ma już żadnych zastrzeżeń co do jej konstytucyjności. Nie chodzi tu bowiem o żadne zasady, ale o kasę – a więc o to czy bank może coś zarobić na zaoferowaniu nieuczciwego kredytu.. 

W tym zakresie propaganda banków jest wyjątkowo nieuczciwa poprzez porównywanie sytuacji  kredytobiorców frankowych do złotówkowych i napuszczanie jednych na drugich. Należy przecież  pamiętać, że kredytobiorcy frankowi decydowali się na taki kredyt właśnie dlatego, że banki zapewniały, że będzie to tańszy kredyt niż złotowy (przy czym często na ten złotowy kredytobiorcy według banków w ogóle nie mieli zdolności), a faktycznie przez ostatnie kilkanaście lat zapłacili bankom wyższe raty kredytu, niż by płacili od kredytów złotowych, co już ich postawiło w gorszej sytuacji. Jednak przede wszystkim poprzez rzekome wysokie zadłużenie frankowicze przez wiele lat byli faktycznie pozbawieni możliwości sprzedaży nieruchomości (której wartość była niższa od kwoty zadłużenia według banku) i żyli w ciągłej obawie przed kolejnym wzrostem bieżących kosztów obsługi kredytu i utratą swojego mieszkania. Ta sytuacja przewlekłego stresu i braku stabilności sytuacji finansowej prowadziła do wielu poważnych problemów dla kredytobiorców, jak niemożność przeprowadzki, depresje, rozwody czy nawet samobójstwa – i trzeba o tym pamiętać, mówiąc o odpowiedzialności banków za wprowadzenie na rynek kredytów frankowych i porównując sytuację jednych kredytobiorców do drugich.

Ustawa jest również zbędna i z tego prostego powodu, że banki już teraz mają pełną swobodę w oferowaniu propozycji ugodowych i tylko od proponowanych warunków zależy ile osób się na to zdecyduje. Duża ilość spraw sądowych świadczy zaś wyłącznie o tym, że składane przez banki propozycje są mało interesujące i nie budzą większego zainteresowania, ale to banki mogą zmienić same bez żadnej ustawy. 

Oczywiście stałym elementem bankowej propagandy jest straszenie upadkiem sektora finansowego – w roku 2019 sektor miał upaść po wprowadzeniu ustawy, teraz ma upaść jeżeli tej ustawy jednak nie będzie.  Ta teza była całkowicie niewiarygodna zarówno wtedy jak i tym bardziej jest teraz, gdy banki znów przynoszą rekordowe zyski. Przewidywany koszt dla banków w wysokości 30-70 mld. złotych oznacza tylko tyle, że przez 3 czy 4 lata nie odnotują one zysków, a właściciele nie otrzymają dywidendy – to jest przykre dla właścicieli banków, ale nie powinno być przykre dla nikogo innego, zwłaszcza mając na uwadze, że te pieniądze zostaną w polskich gospodarstwach domowych i zostaną wydane w Polsce, wspierając polską gospodarkę.  Koszty dla banków  byłyby zresztą o wiele niższe, gdyby sektor bankowy rozwiązał problem w 2011 r., w 2015 albo 2019 r. 

Obecnie najlepszym rozwiązaniem jest udrożnienie drogi sądowej. Po błędzie jakim było utworzenie specjalnego wydziału Sądu Okręgowego w Warszawie do rozpoznawania tylko tego typu spraw, a który to wydział szybko się zapchał nowymi sprawami, wchodząca 15 kwietnia zmiana procedury nakazuje kierować tego typu sprawy do sądów właściwych dla miejsca zamieszkania konsumenta, co będzie oznaczać bardziej równomierne rozłożenie spraw po wszystkich sądach. Im szybciej tego typu sprawy będą rozstrzygane w sądach, tym większą będą miały banki skłonność do zawierania ugód jeszcze przed przegraniem sprawy – i żadna ustawa nie będzie potrzebna, aby problem został rozwiązany.

————-

Autor jest doktorem prawa, partnerem w Kancelarii Adwokackiej Czabański Wolna-Sroka zajmującej się prowadzeniem spraw kredytobiorców przeciwko bankom. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *