W sprawach o klauzulę dowolnej zmiany oprocentowania (stosowaną głównie przez mBank do 2006 r., ale również i Eurobank) zapadają na ogół korzystne wyroki dla kredytobiorców. Albo upadek klauzuli pozwalającej na zmianę oprocentowania kredytu według uznania banku powoduje upadek całej umowy (nieważność) – jak w tym wyroku (nieprawomocnym) z Łodzi: Klauzula dowolnej zmiany oprocentowania prowadzi do nieważności całej umowy kredytu
Albo sama klauzula uznawana jest za bezskuteczną, a umowa ma być wykonywana dalej, z tym, że bez możliwości zmiany oprocentowania: mBank przegrywa o dowolną zmianę oprocentowania
Niestety zdarzają się też całkowicie odmienne wyroki, w których sędziowie stwierdzają, że wszystko jest ok.
Taki wyrok (prawomocny) zapadł 16 lutego 2017 r. w Sądzie Okręgowym w Łodzi (III Ca 1588/16).
Sąd stwierdził m.in.
Sąd Okręgowy w składzie rozpoznającym niniejszą sprawę, podziela stanowisko Sądu Najwyższego wyroku z dnia 14 maja 2015 roku, sygn. akt II CSK 768/14. Bank miał obowiązek ustalić poziom zmiany stopy procentowej na podstawie czynników parametrycznych (obowiązek weryfikacyjny) i zakomunikować tę zmianę konsumentowi (obowiązek informacyjny). W ocenie Sądu Okręgowego powodowie nie udowodnili, iż pozwany dokonał dowolnej zmiany oprocentowania wskazanej w umowie, przejawiającej się w modyfikacji oprocentowania na podstawie dowolnie wybranego wskaźnika finansowego, czyli np. z uwzględnieniem wskaźnika prowadzącego do wzrostu oprocentowania, a z pominięciem wskaźników korzystnych dla kredytobiorców, oraz możliwości zignorowania zmian wskaźników, które mogłyby uzasadniać obniżenie oprocentowania, tym samym pobierając środki pieniężne odpowiadające wysokości odsetek w większym rozmiarze, niż wynikało to z obowiązku właściwej repartycji wzrostu stopy procentowej w spornym okresie, doprowadzając do zachwiania równowagi między interesami banku i konsumentów. W tym zakresie istniała konieczność specjalistycznego zweryfikowania postępowania pozwanego i ustalenia, czy istniały przyczyny takiej zmiany tj. czy poziom zmiany stopy procentowej ustalony przez Bank w odpowiednim okresie był uzasadniony. Ciężar wykazania powyższego faktu obciążał oczywiście stronę powodową (art. 6 k.c.), którego ta nie wykazała.
Jak widać mamy tu pokłosie oczywiście błędnego wyroku SN w sprawie kasacyjnej “Nabitych w mBank”, w którym to Sąd stwierdził, że nieuczciwe postanowienie umowne nie wiąże tylko w zakresie, w którym zostało nadużyte.
Orzeczenie SN – jako sprzeczne z prawem zostało jednomyślnie skrytykowane w doktrynie prawa: Kolejna krytyczna glosa do „arbuzowego” wyroku SN; Glosa do wyroku SN z 14.05.2015 r. (II CSK 768/14) a także w licznych orzeczeniach sądowych.
Tymczasem w Łodzi Sąd stwierdził:
Powodowie nie udowodnili bowiem, iż pozwany Bank nie był uprawniony do pobierania odsetek kapitałowych, ewentualnie w jakim rozmiarze oraz przedziale czasowym. Z materiału dowodowego nie można zatem wyprowadzić nie budzących wątpliwości wniosków, iż pozwany w zakresie dokonywanych zmian oprocentowania kredytu powodów postępował w sposób dowolny i bez uzasadnionych podstaw, albowiem dowolność banku w tym zakresie nie została wykazana. Same zaś twierdzenia powodów, poparte wyliczeniami zawartymi w opinii biegłego o różnicy w wysokościach rat przy uwzględnieniu stałego oprocentowania, a oprocentowania zmiennego nie stanowią dowodu w tym zakresie.
Komentarz: Tutaj oczywiście można się zastanawiać czy kredytobiorcy nie powinni wskazać na to, że marża (a więc różnica pomiędzy stopą rynkową, np. LIBOR 3M, a oprocentowaniem kredytu) była niska w momencie zawierania umowy, ale następnie była jednostronnie przez bank podwyższana w trakcie wykonywania umowy. Ważne jest jednak, aby pamiętać, że sposób wykonywania umowy ma znaczenie drugorzędne dla oceny nieuczciwości klauzuli umownej. Inaczej musielibyśmy dojść do absurdalnego wniosku, że nieuczciwe postanowienie umowne obowiązuje, dopóki nie zostanie nadużyte. Takie postawienie sprawy nie tylko jest wprost sprzeczne z prawem (nieuczciwe postanowienie umowne nie wiąże konsumenta od dnia zawarcia umowy), ale i prowadzi do niemożliwych do zaakceptowania konsekwencji. Wyobraźmy sobie, że konsument widząc możliwość wykorzystania nieuczciwego postanowienia na jego niekorzyść, udaje się do sądu z roszczeniem o ustalenie, że postanowienie jest nieuczciwe i go nie wiąże. Sąd stwierdza, że ponieważ postanowienie nie zostało jeszcze nadużyte, to wiąże konsumenta. Wyrok ten tworzy stan powagi rzeczy osądzonej, a więc konsumentowi nie będzie już w przyszłości przysługiwało ponowne roszczenie o to samo, choćby przedsiębiorca rzeczywiście już nadużył tego postanowienia.
Dalej Sąd: Nie budzi również wątpliwości, iż umowa powinna zawierać jasne i precyzyjne dane dotyczące sposobu ustalania zmiennej stopy procentowej, pozwalając kredytobiorcy-konsumentowi na weryfikację zasadności tych zmian. O ile powodowie nie mieli rzeczywistego wpływu na treść umowy w zakresie postanowienia dotyczącego oprocentowania kredytu, to niewątpliwie mieli sposobność zapoznania się z warunkami umowy przed jej zawarciem (…) Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, iż powód W. M. posiada wyższe wykształcenie ekonomiczne. Ponadto z zeznań powoda jednoznacznie wynika, że znane mu są podstawowe pojęcia z zakresu finansów takie jak „libor”, „stawka libor”, „spread”, „oprocentowanie zmienne”. Ponadto zeznał, że wiedział w 2006 r., że libor był na poziomie 1%. Tym samym należało przyjąć, iż osoby te były zorientowane w uwarunkowaniach prawnych towarzyszących umowie i niewątpliwie potrafiące zinterpretować jej postanowienia, jak również możliwość porównania warunków kredytu z istniejącymi na rynku kredytami. Powodowie podpisali umowę, a zatem najwyraźniej odpowiadało im oprocentowanie na dzień zawarcia umowy, okres kredytowania, wysokość opłat, prowizji i innych kosztów okołokredytowych. Nie może zatem budzić jakichkolwiek wątpliwości, iż powodowie w dacie zawierania umowy, zdawali sobie sprawę z funkcjonowania kredytu i ewentualnych zmian oprocentowania.
Komentarz: Sąd słusznie zauważa, że umowa powinna jasno i precyzyjnie wskazywać okoliczności uzasadniające zmiany oprocentowania, zgodnie zresztą z ustaloną linią orzeczniczą SN już od wielu lat. A następnie Sąd sam sobie przeczy twierdząc, że skoro kredytobiorcy zawarli umowę, to się na wszystkie jej postanowienia zgodzili. Oczywiście, że się zgodzili, bo gdyby się nie zgodzili, to umowa nie zostałaby zawarta. Ocena nieuczciwości postanowień umownych następuje dopiero wówczas, kiedy umowa jest już zawarta, a więc strony się zgodziły na jej postanowienia. Jednak prawo ochrony konsumenta słusznie zauważa, że przedsiębiorca ma na rynku przewagę poprzez narzucanie wzorców umownych, a konsument ma co najwyżej wybór aby zawrzeć umowę na takich warunkach albo w ogóle zrezygnować z transakcji. Dlatego prawo ochrony konsumenta wprowadza następczą kontrolę uczciwości postanowień umownych, pomimo tego, że zostały one zaakceptowane przez strony. Nie ma tutaj mowy też o wprowadzeniu w błąd – konsument zawarł umowę nie będąc w błędzie, tylko nie mając wpływu na postanowienia umowy i nie mając wyboru. Dlatego wykształcenie kredytobiorców i stan ich wiedzy nie mają żadnego znaczenia.
Sąd: Reasumując, zdaniem Sądu Okręgowego w rozstrzyganych sprawach należy przyjąć, że postanowienie zawarte w § 11 ust. 2 każdej z umów stanowi klauzulę abuzywną jedynie w części nieobejmującej jej elementu parametrycznego (…) W szczególności powodowie nie wykazali, że w okresie objętym pozwami pozwany nie kierował się najbardziej racjonalnymi, ekonomicznie uzasadnionymi i weryfikowalnymi czynnikami ustalając wysokość oprocentowania.
Komentarz: mamy tutaj nawrót koncepcji SN, w której to koncepcji klauzula zmiany oprocentowania może odwoływać się do bliżej nie określonych parametrów rynku finansowego, na którym działa bank, a które to parametry wpływać będą na stosowane przez bank oprocentowanie – i to z gwarancją uczciwego zysku dla banku.
Interpretacja jakiej dokonał łódzki Sąd jest oczywiście sprzeczna z prawem, w tym z art. 385 (3) pkt 20) kc. który zakazuje możliwości jednostronnej zmiany ceny po zawarciu umowy, bez prawa do odstąpienia. W świetle takiej interpretacji zapis równie ogólny jak to, że: “Bank może zmienić oprocentowanie kredytu, kiedy uzna to za uzasadnione” będzie wiążący konsumenta.
Uznanie zaś, że zapis ten jest bezskuteczny tylko w zakresie, w którym został nadużyty (a więc w postaci nadwyżki ponad – jakoś ustalone – słuszne oprocentowanie) prowadzi wprost do pozbawienia efektu prewencyjnego przepisów o ochronie konsumentów – efektu, który jest podkreślany przez Dyrektywę 93/13/EWG o nieuczciwych postanowieniach umownych oraz orzecznictwo TSUE. Przedsiębiorcy stosującemu nieuczciwe postanowienia umowne grozi co najwyżej, że będzie musiał oddać niesłusznie uzyskane korzyści – w tych nielicznych sprawach, w którym konsumenci będą na tyle zdesperowani, aby pójść do sądu. To tak jakby prawo karne opierało się na zasadzie, że wystarczającą karą dla złodzieja będzie to, że będzie musiał oddać to co ukradł – o ile tylko go złapiemy. Takie prawo karne nie tylko by nie działało, takie prawo karne byłoby wprost zachętą do złodziejstwa.
Niestety, łódzki Sąd zrobił właśnie coś takiego z prawem ochrony konsumenta, które w jego interpretacji należałoby chyba przemianować na prawo ochrony przedsiębiorcy – oszusta.
W dniu 03.04.2017 do Sądu Najwyższego trafił wniosek Rzecznika Finansowego o podjęcie uchwały, w związku z rozbieżnościami w orzecznictwie w sporach dotyczących m.in. tzw. kredytów „frankowych”. Analizując takie sprawy RF dostrzegł, że sądy powszechne różnie oceniają uczciwość postanowień umownych.
https://rf.gov.pl/pdf/Wniosek_SN_klauzule_abuzwyne.pdf
7 sędziów wyda uchwałę
http://www.sn.pl/sprawy/SitePages/Zagadnienia_prawne.aspx?ItemID=2007&ListName=Zagadnienia_prawne
Panie Mecenasie poniżej fragment wyroku z 6 marca 2017 r. Sądu Okręgowego Warszawa- Praga w Warszawie Sygn. akt III C 625/15
“W ocenie Sądu, uwzględniając, że zgodnie z art. 69 ust. 1 Prawa bankowego istotą kredytu jest
oddanie przez bank do dyspozycji kredytobiorcy określonej kwoty środków pieniężnych, dla
ustalenia tego, w jakiej walucie został udzielony kredyt nie miało znaczenia, jak zapisano ich ilość w
samej jej treści, lecz to jaka konkretnie kwota i w jakiej walucie została udostępniona przez
kredytodawcę drugiej stronie i wykorzystana faktycznie przez kontrahenta banku. W ramach umowy
kredytu bankowego, zgodnie z powołanym powyżej przepisem, należy wyodrębnić pewne etapy, tj.
udostępnienie przez kredytodawcę środków pieniężnych kredytobiorcy, następnie wykorzystanie
kredytu przez biorącą go osobę i na samym końcu zwrot wykorzystanej kwoty. Wobec tego
podstawowe znaczenie dla ustalenia kwoty i waluty kredytu nie ma to, w jaki sposób określono je w
umowie, lecz to jakie środki pieniężne i w jakiej walucie zostały udostępnione, wykorzystane i
zwrócone. W analizowanej umowie zarówno wypłata kredytu nastąpiła w złotych polskich, kwota
określona w tej walucie została przekazana kredytobiorcy do wykorzystania, jak i spłata miała następować w PLN.”
Wyrok zawiera dużo więcej ciekawych fragmentów dlatego prośba do Pana o komentarz całego wyroku.
To wyrok analogiczny do tego, który skomentowałem już tutaj: https://pomocfrankowiczom.pl/?p=805
Dobre rozumowanie sądu.
Rzecznik Finansowy w jednym ze swoich istotnych poglądów w sprawie ustosunkował się do problemu tzw ‘podwójnej waloryzacji ‘ W jednym z wyroków dał temu wyraz Sędzia Kamil Gołaszewski z SO w Warszawie oraz Sąd Rejonowy dla Wrocławia fabrycznej Wyrok z dnia 20.07.2016 ,sygn.akt XIV C 2126/15.Problem ten jest moim zdaniem bardzo ważki i zasługujący na jego stosowanie w sądach jako istotny argument dotyczący waloryzacji.
Zgodnie z treścią art.358(1) par 2 w umowie może być inny niz pieniądz miernik wartości.Pomijam problem pieniądza choć jest to bardzo istotne bowiem ustawodawca moim zdaniem wyłącza pieniądz jako miernik wartości.Uczeni i sądy mają różne zdania na ten temat.Zagadnieniem o których pisze stanowi w tych umowach waloryzacja raz ceną kupna w/g Tabel Banków ,drugi raz ceną sprzedaży waluty(pieniądza obcego)) w/g tychże Tabel . Banki zaniżają cenę kupna i jak wyliczył Rzecznik Finansowy mogą w ten sposób zarobić około 50.000 złotych na kredycie o kapitale np300.000 PLN.Ustalając w ten sposób kapitał bank zarabia już w momencie uruchomienia kredytu bowiem większa ilośc np CHF to większy kapitał.Teraz cena sprzedaży jest znacznie wyższa ,a więc i rata będzie dużo wyższa od tej gdyby była to cena kupna .Pytam zatem czy waloryzacja polega nie na tym ,że waloryzujemy do jednego miernika wartości ,czy do kilku w tym przypadku dwóch.Na ten przykład waloryzując np do złota czy możemy brać raz pod uwagę złoto o próbie 14 karat ,a drugi raz złoto o próbie 18 karat.Prezcież ceny są różne i chyba ustawa dopuszcza jeden miernik wartości a nie dwa w sytuacji ,gdy niczego nie sprzedajemy i nie kupujemy.